Tom Clancy’s The Division 2

Pytanie jest stare jak świat. Co było pierwsze : jajko czy kura? Czy to zidiociały amerykański przemysł rozrywkowy zrodził pokolenia kretynów czy to imbecyle stworzyli równie debilny przemysł rozrywkowy?

Znów koniec wszystkiego swój początek miał w Kraju Szatana, w “Ameryce”. Znów jako tyleż dzielny co i tajny agent ruszamy zbawić świat. Kicz na poziomie etosu radzieckiego robotnika, który w pocie czoła młotem wykuwa sierp. Nie ma się czemu dziwić. To awers i rewers tej samej gównianej propagandowej monety.

Jakkolwiek mam dużą słabość do eksplorowania otwartych światów i miejskich w nich przestrzeni to model walki skutecznie osłabia nawet takiego maniaka jak ja. “Na Jana” czy jak kto woli “Na Ramba”. Przeciwnicy padają dopiero po wpakowaniu w ich czapki całego magazynku. Hollywoodzkie to do bólu. Gdyby tak puścić inną muzykę, a bohaterowi zaimplementować skoki tyłem na drzewa to nawet i Bollywood można by z tego ulepić.

Niby to też Tom Clancy, ale obok Ghost Recon Wildlands to to nawet nie stało. Wildlands to może i nie symulator, ale można było po niewielkich zmianach w ustawieniach wykręcić z tego grę, w której ginęło się od jednego spotkania z pociskiem. Inteligencja przeciwników jest tu na poziomie pochłanianych przez nich hamburgerów. Stojąc za zasłoną możemy kryć się tam do usranej śmierci. Nikt nie zada sobie trudu podejścia nas z innej strony.

Jest więc obrócony w perzynę Waszyngton, są tajni agenci równie tajnej jednostki, coś o wirusie, końcu świata… Było to już wszystko nie raz, ale komu by to przeszkadzało ? Mi też w sumie nie przeszkadza to tak strasznie, bo za 29 złotych można było przetestować. Tak, Media Ekspert “włancza” niskie ceny…

Dobra, jedno mi przeszkadza cholernie. Że ten Waszyngton to taki zrównany z ziemią był niestety tylko w grze.